wtorek, 30 października 2012

[5] captivated in your smile.


- Strasznie słodko wyglądasz, śpiąc. - usłyszałam zachrypnięty głos. Delikatnie się uśmiechnęłam i przekręciłam się na drugi bok. Zaraz, zaraz. Z kim ja do cholery śpię? Otworzyłam oczy i rozejrzałam się z niepokojem stwierdzając, że nie jestem we własnym łóżku. Ani we własnym pokoju. Ani we własnym domu. Co gorsze, obok mnie nie leży moja ukochana maskotka, a chłopak. Żywy chłopak. Powoli, nie śpiesząc się obróciłam głowę.
- Harry! - krzyknęłam do zdezorientowanego chłopaka. Z całych sił próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Blog. Lottie. Kłótnia. Jedynie te trzy słowa zaświtały mi w głowie. Wódka. Tower Bridge. Telefon - kolejna seria dawała mi coraz więcej do rozumienia. Pokłóciłam się z moją przyjaciółką. O One Direction, oczywiście, jeśli dobrze pamiętam. Wyszłam z domu. Tower Bridge... Co mogłam tak robić? No tak. Wódka. Po pijaku zadzwoniłam do Hazzy. Puknęłam się w czoło, przez co chłopak uznał mnie prawdopodobnie za jeszcze większą idiotkę. Tylko... co ja robię w najpewniej jego łóżku, w samej koszulce i bieliźnie? W JEGO KOSZULCE. O nie... Czy między nami coś zaszło?
- Harry, przespałeś się ze mną? - spytałam prosto z mostu, a chłopak zaczął się krztusić ze śmiechu. O co mu chodziło? Normalne pytanie jak dla dziewczyny budzącej się w nieswoim łóżku, w nieswojej koszulce i z prawie jej obcym chłopakiem.
- Właściwie, to... - zaczął chłopak, powstrzymując się od kolejnego roześmiania się. - Ty chciałaś. - spojrzał na mnie, zabawnie poruszając brwiami. O nie, nie. Mogłam chcieć różnych rzeczy, ale w życiu nie chciałabym przespać się z Harrym. Ugh. Wywróciłam teatralnie oczami.
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się lekko. - A co takiego zrobiłam? - spytałam i ujrzałam iskierki w oczach Loczka. Harry zastanowił się chwilę, po czym usiadł na łóżku i spojrzał na mnie wyczekująco. Usiadłam w tej samej pozycji, delikatnie zagryzając wargę.
- Na przykład... Na przykład to. - Harreh ujął moją twarz w dłonie i przyciągnął delikatnie do siebie. Czułam, że moje serca zaraz eksploduje od nadmiaru uderzeń na sekundę. Chłopak musnął nieśmiało moje wargi swoimi ustami i jakby czekając na moją reakcję na chwilę przestał. - I wiesz, co jeszcze zrobiłaś? - wyszeptał wprost do mojego ucha, wypuszczając z ust ciepłe, przyjemne powietrze. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Pokręciłam głową dając znak, że nie mam pojęcia co jeszcze zrobiłam. i szczerze mówiąc, trochę się bałam co po pijaku mogłam robić w łóżku z Harrym Stylesem. Chłopak popchnął mnie na łóżko a w jego ruchach można było wyczuć nutkę pożądania. Nachylił się nade mną i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w zdecydowanie namiętniejszy. Harry zaczął bawić się ramiączkiem od mojego stanika. Zachichotałam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Niedoczekanie. – skwitowałam cicho, wybuchając nieohamowanym napadem śmiechu. .
- Jestem głodny. – wysapał Harreh, wzdychając bezradnie. Czy chłopakom trzeba we wszystkim pomagać?
- To sobie coś zrób. – wzruszyłam obojętnie ramionami, zabawnie poruszając brwiami.
- Nie. – reakcją chłopaka był kpiący śmiech.
- Czemu? – zmrużyłam powieki i przestałam się śmiać.
- Zjem ciebie. – Loczek pokręcił głową, trzęsąc włosami i zaczął delikatnie całować mnie w rękę. Niespodziewanie ją ugryzł. Widząc moją reakcję, dopowiedzał: – Mówiłem, że cię zjem!
Parsknęłam śmiechem i zepchnęłam z siebie chłopaka. Złapałam go za rękę wstałam z łóżka, ciągnąc go za sobą. Otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach co kilka sekund się odwracając, by zerknąć na Hazzę. Gdy byliśmy już na stabilnym gruncie Harreh przyciągnął mnie do siebie i cicho się zaśmiał. Chyba miał zamiar mnie pocałować, jednak przerwała mu cicha melodyjka połączona z wibracjami, które dało się usłyszeć ze stołu w salonie. Telefon. Jak zawsze w idealnym momencie. Chłopak zerknął na mnie przepraszająco i wywrócił oczami. Chwycił za komórkę i zdążyłam zobaczyć tylko imię dzwoniącego na wyświetlaczu. "Niall". Ładne imię. Takie... oryginalne. Przemyślenia przerwał mi oschły głos Harry'ego skierowany do słuchawki. 
- Cześć, Nialler. - zaczął cicho. - To coś ważnego, czy możemy porozmawiać później? Nie, nie jestem sam. Tak, trochę przeszkadzasz. Twitter? - zapytał z niedowierzaniem. - O czym ty pieprzysz, Horan? - zaśmiał się kpiąco i nie rozłączając się otworzył laptopa. - Kurwa... - wyszeptał ledwie słyszalnie i głośno przełknął ślinę, kończąc rozmowę. Zerknąl na mnie kątem oka i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nie, nie, nie... Miałam dość. W jednej chwili przestał się mną przejmować. Myślałam, że nie ma zamiaru mi powiedzieć, o co chodzi i zaraz wyprosi mnie ze swojego domu. Głupie, prawda? Obróciłam się i bezszelestnie przemknęłam przez schody i weszłam do pokoju, przymykając drzwi. Oparłam się o nie i zsunęłam się na podłogę, siadając z podkulonymi nogami. Usłyszałam ciche stukanie. Spojrzałam w górę i odsunęłam się, bardziej przysuwając się do łóżka. 
- Mogę już iść. - zapewniłam, zbierając z podłogi swoje rzeczy i zaczęłam zmierzać ku wyjściu. Na twarzy chłopaka malowało się przerażenie. 
- Nie idź. - zaprotestował stanowczo, ściskając moje ramię i wziął głęboki oddech. - Zostań. Zostań ze mną. Jesteś mi potrzebna. 
Interesujące, pomyślałam. Obróciłam się do chłopaka i obdarzyłam go promiennym uśmiechem. Harry zaśmiał się nerwowo i pokręcił głową. Usiadł na łóżku i przejechał wierzchem dłoni po miejscu obok dając mi znak, żebym zrobiła to samo. Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. 
- Słuchaaam? - spytałam przeciągle, chichocząc pod nosem. Zapadła przejmująca cisza. - Harry? 
- Myślę... - syknął Harold ozięble, głaszcząc mnie po głowie. Ok, ok... Nie będe już przerywać, pomyślałam. - Twitter. - dużo wyjaśniłeś, kochanieńki. - Trendy na Twitterze. - no, już lepiej. Wyciągnęłam telefon, ale Hazza momentalnie wyrwał mi go z ręki. - Nie, nie sprawdzaj sama. Skinęłam głową i podniosłam głowę, by spojrzeć w oczy Loczka. Powiedz mi, powiedz… - Albo sprawdź. – zawahał się. – Albo nie. Ja ci powiem.
- Streszczaj się, ładnie proszę. – uśmiechnęłam się lekko, a chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
- My. Ty i ja. Chłopak i dziewczyna. Pinkie i Harry. Rozumiesz, prawda? – skinęłam głową i przewróciłam teatralnie oczami. – Jesteśmy w trendach. Na Twitterze. – widząc  złość bijąca ode mnie Zielonooki zrobił przerwę. –  I nasze zdjęcia są… Właściwie, to wszędzie. Alex, przepraszam.
Parsknęłam śmiechem i wstałam z miejsca. Naprawdę myślał, że wybuchnę z rozpaczy przez jakieś głupie zdjęcia? Zwyczajna, chwilowa sensacja. Przejdzie. Ludzie zapomną. Ale do mojej głowy przyszła myśl. Głupia, nie wnosząca  prawie nic do sprawy myśl. Całowałam się z Harrym Stylesem. Zabrał mnie do domu, kiedy byłam kompletnie pijana na Tower Bridge. Prawie się z nim przespałam. O nie, nie, nie. Ludzie tak szybko o tym nie zapomną.
- Chciałbym, żebyś poudawała moją dziewczynę. 
_________________________________
Rozdział wyjątkowo szybko. Nowy pojawi się, jak tylko najdzie czas, ochota i wena - czyli jak zawsze. Ale troszkę komentarzy też mogłoby być... Więc jeśli to czytasz, to proszę zostaw chociaż parę słów. Bardzo lubię czytać komentarze. 

niedziela, 21 października 2012

[4] you protect me, no matter what.

- One Direction? - Lottie posłała mi kpiące spojrzenie i westchnęła, kręcąc głową. Chodziła w tę i z powrotem, cicho się śmiejąc. – Żartujesz, prawda? Sugerujesz mi, ze na tym twoim blogu goszczą członkowie jednego z najgorszych boysbandów w historii? Pinkie, przecież sama wiesz, co o nich myślę…  - mruczała moja przyjaciółka, a w jej głosie słychać było niedowierzanie. – Głupie chłopaczki, już dawno sodówka uderzyła im do głowy. Daj sobie z nimi spokój. – Charlotte przewróciła oczami i usiadła na oparciu od kanapy wpatrując się we mnie. Mnie, która od kilku minut słuchała jej wywodu, bezradnie siedząc na fotelu. – Daj spokój. – powtórzyła dosadniej, na co ja zareagowałam wzruszeniem ramionami. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że tak będzie.
- Ale Harry powiedział, że… - wzięłam głęboki oddech. - … że on i chłopcy mają jeszcze trochę wolnego czasu i, że… - jąkałam się, a mój język najprawdopodobniej się zaplatał. Spuściłam głowę i dokończyłam krótką wypowiedź na jednym wdechu. - że przez ten czas chciałby mnie lepiej poznać i zapoznać z resztą zespołu, że ten czas chciałby spędzić ze mną. On…
- Zamknij się, Alex. Wiem, o czym myślisz. Ale pomyśl sobie. On jest sławny, a cóż… ty nie. Ty piszesz tego jebanego bloga i uważasz się za nie wiadomo jaką… - moja przyjaciółka nie dokończyła, widząc łzy w kącikach moich oczu. Zagryzłam mocno dolną wargę i westchnęłam. – Pinkie, ja…  Ja nie chciałam, przepraszam cię… - szeptała Charlotte, podchodząc do mnie.
- Wspierałaś mnie! Lottie! Wspierałaś mnie, a teraz? A może boisz się, że Harry zabierze mnie tobie? A żebyś wiedziała. Myliłam się co do ciebie, Lottie. – warknęłam i obróciłam się. I nie obchodziło mnie już, że powinnam ze swojego domu wyprosić Charlotte, a sama z niego wychodzę. Nie liczyło się, że nie wzięłam ze sobą kompletnie nic, oprócz telefonu i drobnych. Wyszłam na podwórko, trzaskając głośno drzwiami. Szłam przed siebie, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Jak mogła tak powiedzieć? Jak mogła? Moja najlepsza przyjaciółka, przyjaciółka od zawsze. Teraz już wątpliwie. Co ja teraz zrobię? Nie chcę wracać do domu. Nie chcę być blisko tej zdradzieckiej szmaty. Zacisnęłam mocno powieki, dając upust łzom płynącym niepohamowanie z moich wilgotnych oczodołów.  Godzina dwudziesta. I nagle do mojej głowy przyszła myśl. Ostatni ratunek. Ostatnia szansa. Ja, Tower Bridge i butelka wódki.
To wydawało mi się idealnym pomysłem. Szybkimi krokami podążałam ku miejscu, w którym chciałam...  No właśnie. Nie wiem, do końca, czego chciałam.  Zabić się? Nie, ta sytuacja nie jest tego warta. Upić się. Tak. Wypić całą butelkę wódki, usiąść na Tower Bridge i porozmyślać nad tą cała sprawą.  Chciałam tego, z całego serca. Przypływ złych emocji zadziałał bardzo negatywnie na moje samopoczucie i samoocenę. W moim mniemaniu, byłam niczym. Nie liczył się mój blog, nie liczyła się już moja rozpoznawalność. Nie liczyło się już nic. Trzymając w dłoni trunek zaśmiałam się gardłowo. Powoli, aczkolwiek dałam radę opróżnić butelkę w całkiem krótkim czasie. Obraz przed moimi oczami był na tyle zamglony, że ledwo mogłam wstać. Stając na… w miarę równe nogi usiadłam na barierze dzielącej mnie od kilkuset metrów w dół.  I zrobiłam jedyną rzecz, która przyszła mi do głowy. Z kieszeni wyciągnęłam telefon. Harry, Harry… Jest. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i wsłuchałam się w głośne, kilkusekundowe sygnały.  
- Słucham? – usłyszałam zachrypnięty glos, a w mojej głowie zapanował mętlik. Po co właściwie to zrobiłam? O czym niby chciałam z nim rozmawiać? – Słucham?! – powtórzył Harreh głośniej.
- Przyjdź na Tower Bridge. Szybko. – wydusiłam z siebie to, co mogłam i rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź Loczka. Zeszłam z barierki, usiadłam na chłodnym asfalcie i podkuliłam kolana pod brodę. Już po kilku minutach w oddali ujrzałam lokowaną czuprynę. - Harry! – wrzasnęłam przeszczęśliwa z widoku mojego przyjaciela i parsknęłam śmiechem.  Chłopak ukucnął i podniósł rzuconą przeze mnie na chodnik pustą butelkę. Podbiegł do mnie i zaczął wrzeszczeć.
 - Jesteś pijana, idiotko! – krzyknął, ujmując moją twarz w dłonie. – Dlaczego? Dlaczego wypiłaś butelkę wódki?
- Nie pytaj. Usiądź ze mną. Popatrz, jak tu pięknie… - przeciągnęłam, uśmiechając się od ucha do ucha. W ogóle nie zabolało mnie to, że Harry nazwał mnie idiotką. Pociągnęłam go za rękę i zmusiłam do zajęcia miejsca obok mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu i popatrzyłam w niebo. – Spójrz, o tam. To będzie nasza gwiazda, dobrzeee? – spytałam, przeraźliwie kaszląc.
- Dobrze, dobrze. Musisz teraz iść ze mną. – Harry, wstał, ciągnąc mnie za sobą. Spojrzałam na niego pytająco. – Idziemy do mnie. – zagryzłam wargę i poruszyłam brwiami.
- Nie mam nic przeciwko. – zaśmiałam się cicho.  
- Jak tu pięknie… - przekrzywiłam głowę, wchodząc do domu Harry’ego. Zrobiłam kilka piruetów, śmiejąc się głośno i rozejrzałam się.
- Będziesz u mnie spać. – oznajmił Harry, łapiąc mnie za rękę. Nie pozwolił mi dojść do słowa.  Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Hazza obrócił się tyłem do mnie i zaczął grzebać w szafie. Wyciągnął z niej jakiś przeogromny, błękitny t-shirt i rzucił mi go. – Nie mam dla ciebie spodenek, wybacz. 
- I co ja z nią mam zrooooobić? – zachichotałam. Chłopak westchnął, usiadł naprzeciwko mnie na łóżku i zaczął zdejmować mi bluzkę. – Co ty robisz? – spytałam, nie przestając cicho się śmiać.
- Przebieram cię. – odparł Harry spokojnie. Zerknęłam na niego i nasze zagubione spojrzenia się spotkały. Harold delikatnie się zarumienił. Urocze. Zagryzłam wargę i nie zastanawiając się dłużej przybliżyłam się do niego i wpiłam w usta chłopaka, wplatając dłoń w jego bujne loki. Popchnęłam go na łóżko i położyłam się na nim nie przerywając namiętnego pocałunku. – Nie, Pinkie… - wysapał Hazza. – My nie możemy . – wyszeptał. – Nie teraz. Jesteś pijana. Nie chcę cię wykorzystać.
- Nie wykorzystujesz. – uśmiechnęłam się i wstałam. Pozwoliłam, żeby chłopak założył mi koszulkę. – Masz jakąś ulubioną stronę łóżka, czy coś?
- Właściwie, to śpię na środku. – chłopak podrapał się po głowie, widocznie zakłopotany.
- Właściwie, to ja też. – poszerzyłam uśmiech i wydęłam dolną wargę. – Wygląda na to, że musimy się jakoś oboje położyć na środku.
- Na to wygląda. – zawtórował mi Harry i wszedł do łazienki. Po kilku minutach wrócił do mnie. Jego czupryna była uroczo napuszona. Położył się na łóżku. – Chodź do mnie. – szepnął i zamruczał, co przyprawiło mnie o dreszcze. Wgramoliłam się pod kołdrę i położyłam się obok Loczka, kładąc głowę na jego torsie.
- Dobranoc, Harreh. – powiedziałam cicho, zerkając na niego.
- Dobranoc, Pinkie. – odparł Harry, całując mnie we włosy. Czułam się przy tym chłopaku najbezpieczniej na świecie. 
____________________________________________________________________
Powróciłaaam! Ten rozdział nawet mi się podoba, a to rzadkość. Mam do was taką mała prośbę. czy moflibyście zostać obserwatorami tego bloga, jeli go czytacie? Byłoby mi niezmiernie miło. 
Dziękuję za 18 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, jesteście po prostu niemożliwi! Kocham was. Teraz też oczekuję coś około tego. Następny, piąty rozdział ukaże się jak tylko będę miała wenę, czas i chęci do pisania.    Chciałam wam jeszcze polecić dwa niesamowite blogi. 
W tym się po prostu zakochałam od pierwszego rozdziału. Szablon miły dla oka, a rozdziały jakby same się czytają. PO-LE-CAM! 
Pomyślcie, lekcje aktorstwa z naszymi chłopcami? Podjęła się tego osiemnastoletnia Christine, która chce nauczyć boysband grać. Nie brakuje też wredoty, którą jest Claudia, przyjaciółka Christie. Uwielbiany przeze mnie blog i autorka - po prostu kocham. 

wtorek, 9 października 2012

[3] you're strong, you don't fall.


Jasne, przepiękne tęczówki wpatrywały się we mnie. Rozszerzone źrenice były spowodowane nikłą widocznością zapewnioną przez lampy dające delikatne, różowawe światło. Zagryzał dolną wargę dając po sobie poznać, że jest zdenerwowany. Panowała cisza i bez problemu mogłam usłyszeć, ze jego serce bije przyspieszonym tempem. Biała, obcisła koszulka okalała jego mięśnie tak, że mógłby wcale jej nie zakładać. Beżowe rurki tylko świadczyły o jego poczuciu stylu. Miał bardzo zgrabne nogi i chyba zdawał sobie z tego sprawę.  Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu, miarowo oddychając co było dość trudne zważając na to, że chłopak był ode mnie znacznie wyższy. Stanęłam na palcach, po chwili jednak zachwiałam się i powróciłam do poprzedniej pozycji, godząc się ze swoim niskim wzrostem. Chłopak uśmiechnął się pod nosem ukazując dołeczki i nogi się pode mną ugięły. Spuściłam wzrok i zapadła niezręczna, grobowa cisza. Powinnam coś powiedzieć? Chyba tak. Wzięłam głęboki oddech i wydusiłam z siebie krótkie, ciche:
- Cześć. - spojrzałam odruchowo na swoje buty nie mając pojęcia, gdzie patrzeć. Alex, co się z tobą dzieje? Ten chłopak przyprawiał mnie o dreszcze. Cofnęłam się o mały krok i szybko tego pożałowałam. Nie chciałam, żeby Anonimek pomyślał, że się go boję. Nie bałam się. Ku mojemu zdziwieniu chłopak podszedł bliżej i nachylił się nade mną, żebym nie musiała stać na palcach. Poszerzył swój nieśmiały uśmiech. 
- Cześć. - skinął w moją stronę. - Jestem Harry. Harry Styles. - przedstawił się. "Przecież wiem, idioto", chciałam powiedzieć, ale tego nie zrobiłam. Zamilkłam i nie potrafiłam wydusić z siebie nic. Harry ukucnął i przekrzywił głowę, pozwalając swoim brązowym loczkom swobodnie opaść na bok. Mimo tego, że pierwszy raz widziałam go na oczy czułam, jakbyśmy znali się od bardzo, bardzo dawna. Uśmiechnęłam się niezauważalnie a chłopak zmierzwił mi włosy. Gdy próbowałam zrobić to samo, parsknął niepohamowanym śmiechem. Wziął mnie na ręce i wciąż, nieprzerwanie się śmiejąc zaniósł mnie na kanapę, rzucił na nią i usiadł obok. Zaczynałam się trochę bać, bo jego śmiech był z deka przerażający. Podkuliłam kolana pod brodę nie zważając na to, że mam na sobie buty a materiał, którym obłożono mebel był śnieżnobiały. No... Już nie był. Harry trochę się uspokoił i opanował atak nagłej głupawki. Położył swoją głowę na moim ramieniu, ograniczając moją widoczność do kosmyków jego włosów, które tak na marginesie pięknie pachniały. 
- Harry, zejdź ze mnie. - próbowałam być poważna, jednak chyba nie za bardzo mi to wychodziło, bo chłopak tylko na chwilę odwrócił głowę, by następnie znów przesłonić mi świat swoimi gęstymi włosami. - Proooooooooooszę! - przeciągnęłam, wywracając teatralnie oczami. 
- Co dostanę w zamian? - Anonimek wstał, wyciągnął ręce przed siebie i zrobił zabawny dzióbek. O co mu chodzi? Zmarszczyłam brwi i wzruszyłam ramionami. - Przytul mnie idiotko! - wrzasnął Harold, tupiąc nogą. 
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. 
- Dlaczego? - Harry wydął dolną wargę, robiąc minę naburmuszonego dziecka, a ja powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć gromkim śmiechem i nie paść Hazzie w ramiona. 
- Bo mnie jeszcze obmacasz... - zrobiłam przerwę, bo chłopak zmrużył oczy. - ... albo coś. - dopowiedziałam, wzruszając obojętnie ramionami. 
- Serio? - odparł sarkastycznie. - SERIO? - podszedł bliżej, a ja odruchowo odsunęłam się. Zanim się obejrzałam Harold wziął mnie na ręce i postawił na ziemi przed sobą. - Teraz to cię obmacam. - parsknął psychopatycznym śmiechem, a ja zaczęłam wrzeszczeć coś o gwałcie i strefie prywatności intymnej. Dłoń chłopaka spoczęła na moim pośladku. Chwyciłam go za rękę i zdjęłam ją z siebie, śmiejąc się. - A przytulisz mnie? - wyciągnął przed siebie ręce, zabawnie poruszając brwiami. Przytuliłam go mocno, obawiając się kolejnej próby naruszenia mojej prywatności. Próbując wyrwać się z uścisku straciłam zdecydowanie większość energii przygotowanej na najbliższą godzinę. Wyciągnęłam Harry'ego za rękę przed budynek, mimo jego protestów. Powietrze było takie rześkie, pobudzające. Aż chciało się żyć. Zachichotałam i zaczęłam kręcić się dookoła, patrząc w błękitne, bezchmurne niebo. 
- Chodź tu, Harry! - krzyknęłam do zdezorientowanego chłopaka.
***
- Powiedz mi, przeszkadza ci to? - spytał, powoli obracając głowę w moją stronę. Usiadłam na mokrej od rosy trawie i przekrzywiłam głowę niczym ciekawski kot. 
- O co ci znowu chodzi, Harry? - uśmiechnęłam się, kolejny raz z rzędu nie rozumiejąc jego słów. 
- Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić... - kontynuował, a ja słuchałam z zainteresowaniem. 
- Wiem, wiem. ja też. - zapewniłam. -  Mów dalej. 
- Ale... - zawahał się przez kilka chwil.
- Ale co? - spytałam cicho. 
- Ale One Direction. - dokończył wreszcie, ciężko wzdychając. - Bo widzisz. Bardzo się do ciebie przywiązałem przez ten tydzień. - mimowolnie zareagowałam uśmiechem. - Ale ciągle gdzieś wyjeżdżamy, razem z chłopakami. Aktualnie mam jeszcze około dwa tygodnie wolnego. Może więcej, może mniej. Nieważne. Chciałbym je spędzić z tobą. - łzy napłynęły mi do oczu. To było takie szczere. Miałam wrażenie, że eksploduję ze szczęścia. Przez te codzienne, kilkugodzinne rozmowy wytworzyła się między nami jakaś więź, której nie potrafię zrozumieć. To w jakiś sposób dziwne. Przytuliłam mocno Harry'ego. 
I naszło mnie uczucie, że w rękach trzymam osobę, na którą czekałam wieczność, a nie tydzień. Uczucie, że wszechogarniającą mnie ostatnio pustkę coś wypełniło. Coś przerwało falę moich nieszczęść. A raczej ktoś. Mój przyjaciel poznany w internecie. Mój Harry Styles. Moje przemyślenia przerwał zachrypnięty głos chłopaka. 
- Dusisz. - wyszeptał mi do ucha, cichutko się śmiejąc.
- Przepraszam. - odpowiedziałam cicho, czując, że się rumienię. Puściłam Harolda, ale nie odsunęłam się nawet o milimetr. Na szyi czułam jego cichy oddech, a moje serce już miękło. Alex, nie... Znasz go tylko tydzień. Pinkie, nawet tak nie myśl. Pokręciłam gwałtownie głową, jakby chcąc odegnać ode mnie dręczące mnie myśli. Nie, Alexandro Foster. Nie możesz kochać Harry'ego Stylesa. To wbrew logice. Rozumiesz? N I E  K O C H A S Z  G O. Powierzyłaś mu przez internet wszystkie swoje sekrety. Powinnaś bać się spojrzeć mu w oczy. Wie o tobie więcej niż ty sama, Pinkie. A, i jeszcze jest sprawa Lottie...
____________________________________________________________________________

Dedykacja dla mojego aniołka, Weroniki. Dzięki, że jesteś tutaj ze mną.