czwartek, 27 grudnia 2012

[8] should I bite my tongue?

Rozchyliłam powieki, przeklinając pod nosem i starając przypomnieć sobie szczegóły ostatniego dnia i… nocy? Przecież coś musiało się wydarzyć, skoro śpię na kanapie w salonie, a nie z Harrym. Powoli wszystko zaczęło się układać. Ja, Niall, Harry, Gala, krzyki, kłótnia, próba naprawienia tego wszystkiego. Już rozumiem. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej, rozglądając się po pomieszczeniu. W całym salonie roznosił się zapach świeżych tostów i kawy. Przeciągnęłam się i wstałam z kanapy, nucąc coś pod nosem. Ruszyłam w stronę kuchni pełna obaw. Co, jeśli czegoś nie zapamiętałam? Najważniejszego szczegółu? Wzruszyłam delikatnie ramionami i jak najciszej, na palcach zbliżyłam się do drzwi kuchennych by sprawdzić, kto jest w środku. Jednakże, mój plan pozostania niezauważoną legł w gruzach, gdy przewróciłam się na środku salonu o niezidentyfikowany przedmiot pozostawiony przez kogoś i wywołując przy tym bardzo głośny huk. Zaklęłam pod nosem i wstałam z podłogi, masując obolałe miejsce. W jednej chwili z  kuchni wyłoniła się lokata czupryna, śmiejąca się. Harry wyglądał na odmienionego. Wręcz emanowało od niego zaraźliwe szczęście.
- Cześć, Pinkie. Jeszcze raz przepraszam. Głupio wyszło, że tak na Ciebie krzyczałem. Już nie będę, naprawdę. Nie chcę, żeby to wyglądało na takie udawane. – mówił chłopak, pałaszując swoje śniadanie. No tak, ale swojej „dziewczynie” to nie łaska dać…
- To JEST udawane, Styles. – odparłam oschle, okazując mu jak największą ignorancję. W jednej chwili, kiedy mnie przeprosił przypomniałam sobie wszystko. Nie możesz mu teraz wybaczyć, Alex, jest dupkiem. Zmrużyłam oczy i obróciłam się na pięcie, mrucząc coś w stylu „Pieprzony egoista”. Bo przecież jest egoistą. Zależy mu tylko na swoim szczęściu. „To nie może wyglądać na udawane” – co to ma być? To ja go prosiłam, żeby udawał mojego chłopaka, a potem zaczęłam się kłócić? Nie. Oczywiście, że nie. Zaśmiałam się kpiąco, mijając się z Zaynem w drzwiach. Już miałam powiedzieć „cześć” gdy przypomniałam sobie, że ten chłopak zdradza Perrie. Wciąż. I nieważne, jaką osobą stała się Pezz. Nikt nie zasługuje na zdradę. Prychnęłam, gdy chłopak znalazł się w odpowiedniej odległości ode mnie. Minęliśmy się bez słowa. Na schodach zauważyłam Louisa. Obdarzyłam go szczerym uśmiechem, na co odpowiedział cichym „Hej, Pinks.”, coś było z tym chłopakiem nie tak. Wzruszyłam ramionami i powitałam go. Zapukałam do jedynych drzwi, do których mogłabym zmierzać w tej sytuacji.
- Niall, jesteś tam? – przyłożyłam ucho do dębowego drewna, chcąc usłyszeć, co się dzieje w pokoju. Wzruszyłam obojętnie ramionami i otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się. Irlandczyka nie było w środku. Jednak dało się słyszeć go pod prysznicem. Zachichotałam cicho, siadając na łóżku. Nie musiałam długo czekać. Dźwięk wody obijającej się o ciało mojego przyjaciela po kilku minutach ustał. Usłyszałam, jak Niall otwiera drzwi od łazienki i wychodzi na zewnątrz, z zamkniętymi oczami wciąż coś nucąc. Kompletnie nagi. O, kurwa.
- Niall? – powiedziałam cicho, zamykając oczy. Chłopak widocznie nie usłyszał – Niall, kurwa, załóż coś na siebie! – krzyknęłam dosadniej, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Kurczę, Pinkie, przepraszam cię. – szepnął zaczerwieniony chłopak, w pośpiechu zarzucając na swoje biodra jakiś najbliżej leżący ręcznik. – Nie spodziewałem się Ciebie i wiesz, tak jakoś wyszło. – Blondyn zaśmiał się nerwowo. – Nie wierzę, że widziałaś… - szepnął bardziej do siebie, niż do mnie.
- Nie widziałam. – zapewniłam, unosząc ręce w geście obronnym. – Prawie. – mruknęłam z rezygnacją, nie wytrzymując i wybuchając śmiechem. – Nic się nie stało. – nie mogłam oderwać wzroku od ciała chłopaka stojącego przede mną. Wstałam i podrapałam się po głowie, zdezorientowana. – To ja może już pójdę. – mruknęłam, zwracając się w stronę drzwi.
- Żartujesz?! Nie pozwolę ci wyjść po… Tym co zobaczyłaś. Serio, ej, przepraszam. – rumieniec nie zszedł ani na chwilę z jego twarzy, a ja czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie. Zaśmiałam się i machnęłam ręką na to, że widziałam nago mojego przyjaciela, ale mojego udawanego chłopaka już nie. Właściwie, to wczoraj chyba miała okazję. Chłopak usiadł na łóżku i uśmiechnął się zachęcająco. – No nie wiem, przecież wciąż masz na sobie tylko ręcznik. – zaakcentowałam przedostatnie słowo, jednak nie zwrócił na to uwagi. Ku mojemu zdziwieniu, w tej chwili zrobiłam się bardzo śmiała. Usiadłam na kolanach Niall’a i położyłam głowę na jego ramieniu. – Uwielbiam Cię, Niall. – wyszeptałam wprost do jego ucha i poczułam, jak dreszcze przechodzą przez jego ciało.
- Przestań tak robić. – zaprotestował chłopak i pokręcił głową. – Nie możemy. Jesteś dziewczyną Harry’ego. Ostatnio trochę się kłócicie, to fakt. Nawet bardzo… Ale nieważne. Kochacie się nawzajem. I to się liczy. Jesteście dla siebie stworzeni! – zapewniał mnie Niall chociaż nie dopuszczałam do siebie myśli, że to może być prawda. Ten chłopak był… Był dla mnie niezrozumiały. Harry Zagadka Styles. Zaśmiałam się, reagując na nową ksywkę nadaną Lokatemu.
- Jesteśmy przyjaciółmi, Niall. Nie robię z Tobą nic, czego nie robią przyjaciele. Nie histeryzuj, kochanie. – ucałowałam nos Blondyna, na co ten odpowiedział buziakiem w policzek. Obróciłam się tak, że chłopak pocałował mnie w usta. Nie miałam bladego pojęcia, dlaczego ja to kurwa robiłam. Przecież kocham Harry’ego… Ale pragnęłam pocałunku z Niallem. Nie miałam serca go odepchnąć wówczas, kiedy Blondyn całował mnie coraz zachłanniej. Przecież przed chwilą sam mówił, że jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Nie wierzyłam, że to prawda. Ta chwila była idealna. Obróciłam się i usiadłam na Horanie okrakiem, kiedy on ukradkiem wślizgnął dłoń pod moją bluzkę. Opamiętaj się, Alex, zanim będzie za późno… Ręcznik zsuwał się chłopakowi z bioder pod wpływem naszego kręcenia się na łóżku. Przygryzłam delikatnie wargę Irlandczyka, na co on wplótł swoją dłoń w moje włosy. – Niall… - mruczałam. – Nie wiedziałam, że z ciebie taka bestia. – zachichotałam, a chłopak obrócił się tak, że teraz to on leżał na mnie. Dominował. Jego ciepłe, wilgotne wargi raz po raz muskały moją szyję, a dłonie błądziły po moim brzuchu, ramionach i obojczykach. Wsunęłam język do ust chłopaka i przekrzywiłam głowę o jakieś trzydzieści stopni. Czułam, jak nasze oddechy przyspieszają. Niall działał na mnie inaczej niż wszyscy. Był czuły, delikatny, nie nalegał na nic. Nie był wulgarny. Zdawał się tylko bezbronnym, blond Irlandczykiem. Bestia objawiała się w nim prawdopodobnie dopiero w łóżku. Uwielbiałam to, jaki był. Nic, naprawdę nic nie mogło mnie w tej sytuacji odciągnąć od tego chłopaka. Poza… Nim samym.
- Pinkie, przestańmy. – Niall miał rację. Zawsze miał rację. To zabawne, że chłopak w takiej sytuacji potrafi zachować świadomość wówczas, kiedy ja już powoli ją traciłam.
- Przepraszam, poniosło mnie. – wydukałam cicho, kręcąc głową.
- Oboje nas poniosło. Ale to nie zaszło za daleko. Na szczęście. – chłopak odgarnął trzęsącą się dłonią włosy z mojego policzka i wstał ze mnie, poprawiając ręcznik.
- Niall? – mruknęłam cicho.
- Słucham, Alex?
- Nigdy już nic między nami nie zajdzie. Prawda?
Chłopak milczał. 
___________________________________________________
PAMPAMPAM. Jest 8! Trochę długo czekaliście, dzięki za te 19 komentarzy. Dzięki, że jesteście. 
OK. Był moment Niall + Alex. I co myślicie? Halex, czy Niallex? W którym teamie jesteście? Napiszcie w komentarzach. Haha. Lubię ten rozdział, łatwo się go pisało. 

niedziela, 9 grudnia 2012

[7] why do you race through my red lights?


„Cześć,  kochani ludzie czytający mojego bloga.” Kaszlnęłam, wystukując trzęsącymi palcami kolejne litery na klawiaturze. Pokręciłam głową i przytrzymując klawisz Backspace usunęłam wszystkie sześć słów, które zdołałam napisać. Nie opublikowałam nic właściwie odkąd poznałam Harry’ego. Nie umiałam w jakikolwiek zrozumiały sposób opisać sytuacji, w której znalazłam się w przeciągu ostatnich kilku tygodni. To wydawało mi się tak niewyobrażalne, nierealne, że trudno było obrać moje myśli w słowa. „Cześć, czytelnicy!” zaczęłam ponownie, mocno wdychając powietrze w płuca. „Dzisiaj, po tej niespodziewanej przerwie chciałabym poruszyć pewną kwestię. Jak już pewnie wiecie, jestem…” zawahałam się. Jak to napisać? Co w ogóle napisać? Westchnęłam z rezygnacją. Przez ostatnie dni wszystko w tym „związku” stało się… Naprawdę dziwne. Nasze uczucia były okazywane tylko przed kamerami. To było takie trudne. Ale musiałam to znieść. Bo mimo to, kocham Harry’ego. I z każdym dniem powtarzam to sobie, myśląc o ucieczce z tego pieprzonego teatru. Z tej wyreżyserowanej, w stu procentach ustawionej komedii. Ale to uczucie jest silniejsze od wszystkich naszych kłótni. Mimo tego, że czułam się jak marionetka, musiałam to znieść.
- Cześć, księżniczko. – usłyszałam zza moich pleców cichy szept. Na mojej twarzy zagościł niezauważalny uśmiech. Przymknęłam laptopa, postawiłam go na szafce i gwałtownie się obróciłam.
- Cześć… Niall? – nie kryłam się z moim zdziwieniem, jednak z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Skinęłam do chłopaka. Bez zbędnych wstępów usiadł obok mnie i spuścił głowę. – Ej, Nialler. Co się stało? – mówiłam zdezorientowana, rozglądając się naokoło. – Ej, ty płaczesz? – nachyliłam się nad Blondynem, chcąc zmierzyć wzrokiem jego twarz. Chłopak milczał. A ta jego cisza była bardziej przejmująca od tego, że płacze. Zawsze dużo mówił. Najwięcej z nas wszystkich. – Odezwij się Niall. Po prostu powiedz mi o co chodzi, a razem coś wymyślimy. Nialler, nie płacz. Nienawidzę, jak płaczesz. – prowadziłam zdawało się monolog, przyglądając się zaszklonym oczom Irlandczyka. – Niall, przestań kurwa płakać! – podniosłam glos na chłopaka, wstając z beżowej kanapy. Widziałam jego trzęsące się ramiona. Widziałam, jak skrawkiem flanelowego materiału rękawa koszuli, którą miał na sobie szybko ociera łzy. – Przepraszam, Niall. Nie powinnam krzyczeć. – chwyciłam Blondyna za ramiona i przyciągnęłam go do siebie. Miałam ochotę przytulić go mocno i już nigdy, przenigdy nie wypuszczać go z rąk. Chciałam obronić go przed całym złem tego świata, chciałam… Chciałam, żeby ten chłopak był szczęśliwy. Żeby na jego twarzy zawsze gościł uśmiech. Ten piękny, nierzadko wymuszony, uroczy skrzywiony uśmiech. Nie ten, który gościł zwykle przed kamerami. Właściwie, to Niall naprawdę rzadko uśmiechał się do zdjęć z fankami. W ogóle, w naszym towarzystwie był całkiem inny. Nigdy nie krył emocji. Zawsze okazywał to, co czuł. Tak było właśnie teraz, gdy wtulony w moją klatkę piersiową bezbronny, całkowicie bezsilny Niall Horan wypłakiwał swoje smutki z nieznanego mi powodu. Ale przecież nie musiałam wiedzieć, dlaczego to robił. Byłam przy nim. Po prostu. I już. – Nie płacz już, kochanie. Wszystko jest dobrze. 
***
- Musisz ze mną iść na tę pieprzoną galę! Rozumiesz, kurwa?! – krzyki Harry’ego nie ustawały, z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze i pełne agresji. Bałam się. Cholernie się bałam. Coraz bardziej. Tego, że ten chłopak może mi coś zrobić. Jeśli nie on, to ktoś inny. Ma przecież wpływy, to Harry Styles. – Nie przyjmuję jebanej odmowy. - Skinęłam tylko głową, nie patrząc w oczy chłopakowi naprzeciw mnie. Czułam się taka samotna. Nie miałam już Charlotte.  Nie miałam nawet pojęcia, co stało się z tą dziewczyną.  Nie miałam już Perrie, bo dziewczyna coraz rzadziej nas odwiedzała a kiedy już to robiła, zamykała się w pokoju z Zaynem, zaciekle o czymś dyskutując. To takie zabawne, ze z tych naburmuszonych, obrażonych na siebie dzieci w sekundę, gdy wychodzili z domu stawali się idealną parą. To zabawne, że nikt nie widział, jak jest naprawdę. Jak to życie powoli wykańcza nas wszystkich po kolei. Jak wszystko co nas otacza wysysa z nas życie, zamieniając tym samym we wrak człowieka. Nie miałam już nikogo, komu mogłabym w pełni zaufać. A, no tak. Był jeszcze Niall. Nial... On był ze mną zawsze. Jego swoicki spokój i opanowanie w najbardziej przygnębiających sytuacjach dawał mi prawdziwe poczucie bezpieczeństwa. Był idealnym przyjacielem. Idealnym chłopakiem, idealnym gwiazdorem. Idealnym przyszłym ojcem i mężem. Idealnym... Sobą. Zatracona w głębokich przemyśleniach nie zauważyłam, że Harry opuścił pokój. Rozejrzałam się i głośno przełknęłam ślinę. Oparłam się o dębowe, pomalowane niedawno na biało drzwi wejściowe do pokoju i osunęłam się na podłogę, kląc pod nosem. Jak mogłam do tego dopuścić? Jak mogłam zatracić się w uczuciach do chłopaka, który był dla mnie wiecznie... Niezrozumiały? Jak mogłam zakochać się w chłopaku który uważał, że może wszystko. Pokręciłam głową, podkulając kolana pod brodę. Harry Styles nie jest dla Ciebie, Alex, przekonywałam samą siebie w myślach. Jest złym chłopakiem. Wykorzystuje Cię. Kurwa, Pinkie, czy ty naprawdę tego nie widzisz? Nie dostrzegasz tego, że krzyczy na Ciebie za każdym razem, kiedy coś pójdzie nie tak? że kilka razy mało co Cię nie uderzył? Upomnij się, zanim będzie za późno... Wstałam, podpierając się prawą ręką i ruszyłam w stronę łazienki, w celu przemycia twarzy chłodną wodą. To dało mi zupełne przebudzenie. Pokręciłam głową, pozwalając mojej skórze zblednąć od zimna płynu. Zatracałam się w uczuciach do Harry'ego coraz bardziej. A dziś? Znowu. Znowu  będziemy udawać, że wszystko jest dobrze. 
***
Błyski fleszy, niekończące się pytania reporterów i fani chłopaków powoli mnie wykańczali. Psychicznie i oczywiście fizycznie, bo w piętnastocentymetrowych szpilkach przecież nie chodzi się zbyt wygodnie, ani komfortowo. Otaczające mnie tłumy roześmianych nastolatek raz po raz rozmawiały z Harrym, kiedy ja miałam chwilę wytchnienia. Sztuczny uśmiech, wyćwiczony już do perfekcji nie schodził mi z twarzy. Chłopak także nie dawał po sobie znać, że wszystko jest jedynie grą. Pocałunki w policzek, raz po raz urocze wtulenie moich włosów jego klatkę piersiową nie dały nikomu snuć podejrzeń o tym, ze to wszystko to jedynie jedna, wielka ustawka.  Zdawało się, wszyscy uwielbiali nasz związek. Jeśli można to nazwać związkiem… Koniec. Wreszcie. Kurtyna w dół. Szybkim krokiem, w pośpiechu chwytając dłoń Harry’ego, a drugą machając do pozostawionych na pastwę samotności Directionerek ruszyłam przed siebie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół mnie.
- Pinkie, przepraszam. – zaczął chłopak w samochodzie. Ale tak przecież było zawsze. Najpierw mnóstwo krzyku o byle gówno, a później… „Przepraszam, od jutra się zmienię, wszystko będzie dobrze, naprawdę”, ale najbardziej akcentował cztery słowa, które powtarzał za każdym razem. „Tylko mnie nie zostawaj”. Wybaczałam mu. Za każdym pieprzonym razem. Naiwność brała górę. za każdym razem wierzyłam, że może być jak dawniej. Jak na samym początku. Kiedy był tylko moim przyjacielem Anonimkiem, z którym utrzymywałam bliższe kontakty przez Skype'a. Kiedy budziłam się rano, niewyspana, w jego za dużej o kilka rozmiarów koszulce. Ale on NIGDY się nie zmieniał. Zawsze tak samo głośno na mnie krzyczał. Wyładowywal na mnie całą swoją złość, agresję, smutek.  Kilka razy nawet, aż trudno uwierzyć, podniósł na mnie rękę. Ale nie uderzył mnie. Nigdy. 
***
Palce Harry’ego sunęły po mojej talii, okrytej jedynie przewiewną podkoszulką. Krążył otwartą dłonią po biodrach, pomrukując cichutko. Byłam obrócona do niego tyłem, więc przytulił się do moich pleców.
- Przestań. – mruknęłam cicho. Chłopak nie zareagował w ogóle. Tak, jakby niczego nie usłyszał. Ucałował kilka razy moją szyję, za każdym razem szepcząc ledwie słyszalne ”przepraszam”. Pokręciłam głową, zdjęłam z siebie dłoń chłopaka i okryłam się kołdrą. - Zostaw mnie. - szepnęłam dosadniej.
 – Jak długo będziesz się na mnie gniewać, Alex? – syknął przeszywającym głosem wprost do mojego ucha.
- Nie jestem twoją dziewczyną, Harry. UDAJĘ, rozumiesz? – obróciłam się twarzą do chłopaka. Ten wykorzystał okazję i szybko przyciągnął mnie do siebie. – Spierdalaj, Styles! – powiedziałam chyba trochę za głośno, bo Brunet zatkał mi dłonią usta i jednym, zgrabnym ruchem obrócił mnie, by okryć jego muskularnym ciałem moją kruchą osobę.
- Zamknij ryj na chwilę. Staram się, żebyś mi wybaczyła. Kurwa staram się, rozumiesz? Naprawdę… Chcę, żeby było jak na początku naszej znajomości. A ty nie? Nie tęsknisz za tym? Skłamiesz, jeśli powiesz, że nie. – szeptał chłopak nie robiąc przerw zachrypniętym głosem. Zdjął dłoń z moich ust, czekając na moją odpowiedź.
- Widocznie już nigdy nie będzie jak wtedy, skoro masz czelność mówić do mnie „zamknij ryj”. Spadaj, popaprańcu. Zejdź ze mnie, no kurwa. – zamrugałam kilkakrotnie i próbowałam wyrwać się spod ciała Harry’ego. Chłopak jednak pozostał nieugięty. Odgarnął włosy z mojego czoła.
- Powiedz, że będzie jak dawniej. Proszę, Pinkie, proszę. – mówił nieustannie. Ani cichy głos chłopaka, ani jego prośby nie zmieniły wcale mojego podejścia do niego.
- Nie będzie, Harry. – z moich oczy spłynęły łzy, które zostały szybko otarte przez chłopaka leżącego na mnie. – Zmieniłeś się. Właściwie, to… Oboje się zmieniliśmy. Bardzo. Krzyczysz na mnie. To boli, rozumiesz? Nie chcę cię zranić. Nie zostawię cię. – wpadłam w słowotok. Pokręciłam głową i mimo dużych oporów zostałam wypuszczona z łózka. – Będę spała na kanapie. – zrobiłam przerwę. – Czy gdzieś. – chłopak spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym bólem. Pokręcił głową i złapał mnie za rękę.
- Nie zostawiaj mnie tu. Kurwa, zostań. Dla mnie. – moje serce przyspieszyło. Czym prędzej wyswobodziłam się z uścisku Stylesa i wyszłam z pokoju, przymykając drzwi.
_____________________________________________________
To się porobiło, prawda?  Ten rozdział jest jakby... Rozpoczęciem nowego wątku w tym opowiadaniu. Co sądzicie? Mi się podoba, a to bardzo, bardzie dziwne. Mam ważne pytanie: Kogo miałam informować o rozdziałach? Zostawcie na dole swoje twittery/blogi, bo ja oczywiście, głupia zapomniałam! Dodajcie tego bloga do obserwatorów, maybe? + Zdaję sobie sprawę z tych czterech nominacji do Liebster Awards. Dzięki. 
Nowa zasada:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
Pozdrawiam ciepło, xx.

sobota, 17 listopada 2012

[6] falling to pieces.

- Żartujesz, prawda? – uśmiechnęłam się delikatnie, jakby mając nadzieję, że chłopak wybuchnie salwą śmiechu, popatrzy na mnie i wydusi z siebie coś w stylu „Oczywiście, że żartuję.” Jednak, ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Harry  wpatrywał się we mnie gasnącymi, zielonymi oczami, wyczekując mojej odpowiedzi.
- Nie ma takiej opcji. – pokręciłam głową, zaciskając usta w cieniutką, różowawą linijkę. Spuściłam głowę, aby nie widzieć reakcji chłopaka. – Ja nie udaję. – wyszeptałam. – Nigdy. – nerwowo wciągnęłam powietrze w płuca i cofnęłam się instynktownie. Spostrzegłam, jak w kącikach oczu mojego przyjaciela zbierają się łzy. Odkaszlnął i ujął w dłoń mój podbródek, zmuszając mnie do spojrzenia w jego jasne tęczówki. Pokręciłam ponownie głową. – Harry, to poważna sprawa.
- Alex, pomyśl. Rozwiniesz swoją karierę… - zaczął Harry, a ja po tych słowach miałam dość. Wstałam, ale ręka Loczka chwyciła mnie za lewy łokieć. Skrzywiłam się od uścisku, a chłopak cofnął rękę jak oparzony. W jego oczach widziałam zmieszanie, gniew ból, a nawet jakby błaganie. Jego oczy jakby szeptały „zostań”.  – Proszę. – powiedział cicho.
- Nie, Harry. Ja… Ja nie chcę się mieszać i… - westchnęłam ciężko i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Nie wierzę, że to robię. – No dobrze.
Reakcja Styles’a była nie do opisania. Wstał i wykrzyczał niewyobrażalnie głośne „Dziękuję!” po czym zaczął obdarowywać mnie delikatnymi pocałunkami. Zaśmiałam się niesłyszalnie i objęłam chłopaka w pasie, opierając głowę na jego ramieniu. Stanęłam na palcach.
- Dzwonię do chłopaków. – oświadczył, wyswobadzając  się z mojego uścisku i chwycił za telefon. Już po chwili wszystko było załatwione. Cała czwórka miała tam być za piętnaście minut.
- Nie uważasz, że dziwnie byłoby ich powitać w twojej koszulce? – zachichotałam cicho i popchnęłam Harry’ego za drzwi, z zamiarem przebrania się w swoje rzeczy. Tak też zrobiłam. Przeczesałam włosy szczotką znalezioną w łazience i doprowadziłam się do… można powiedzieć, że porządku. Przekręciłam gałkę w drzwiach i usłyszałam głośnie rozmowy. A więc już są. Wzięłam głęboki oddech i zbiegłam po schodach na dół.
- Cześć. – powiedziałam przyciszonym głosem, jednak moje przywitanie zostało stłumione przez krzyki chłopaków. No pięknie. Nawet mnie nie zauważyli. – Cześć! – krzyknęłam, przyciągając zmieszane spojrzenia wszystkich członków One Direction. Podeszłam spokojnie do Harry’ego. – Przedstawisz mnie? – spytałam po chwili niezręcznej ciszy. Harold skinął głową.
- Chłopaki, to jest Alexandra Foster. Moja… - zrobił dłuższą przerwę i odkaszlnął. – Alex jest moją dziewczyną. – na twarzach czwórki malowało się zdziwienie. – Pinkie, to jest Niall, Zayn, Louis i Liam. Moi przyjaciele z zespołu. – zmierzyłam wzrokiem dość niskiego blondyna o nieziemskich, błękitnych oczach, mulata z blond pasemkiem, przystojnego,  krótko przystrzyżonego bruneta i chłopaka o brązowych włosach który przyglądał mi się z przyjaznym, sympatycznym uśmiechem.
- Czytamy twojego bloga.  Jest świetny, naprawdę. – Niall zrobił krok do przodu i rozejrzał się, patrząc na trójkę chłopaków kiwających nerwowo głowami, niczym specjalnie zaprogramowane roboty. Czułam, że się rumienię. To miłe, że osoby które zna cały świat zaglądają na niepozorne blogi i czytają coś, co ja nazywam wypocinami. Znów zapanowała przejmująca cisza.
- No, chyba nie będziemy tak stać? – usłyszałam z ust mulata. – Może byśmy… No nie wiem. – Zayn pokręcił ze zrezygnowaniem głową. – Może byśmy gdzieś razem wyszli? Wszyscy. Wiecie, takie spotkanie zapoznawcze. Czy coś. – chłopak uroczo się jąkał. Wszyscy  wpatrywali się we mnie jak w obrazek, co niezmiernie mnie krępowało.
- Nie musimy nigdzie wychodzić. – wtrącił się Harry. – Opijmy to. – uśmiechnął się filuternie, rozglądając się. Nikt nie wyraził sprzeciwu, nikt się nawet nie odezwał. – Trzeba was rozluźnić. – poruszył zabawnie brwiami. – I ciebie też. – wyszeptał mi we włosy, po czym delikatnie ucałował moją szyję. Cicho się zaśmiałam. Chłopak spojrzał na resztę. – To jak, wszyscy za?
- Mogę zaprosić Perrie? – zaoferował Zayn. – Przynajmniej Alex nie będzie sama. – puścił do mnie oczko, a ja odetchnęłam z ulgą i pokiwałam głową. Chłopak chwycił za telefon i po chwili już był umówiony z jego dziewczyną.
- Eleanor jest u swojej rodziny. – słysząc te słowa z ust Louisa westchnęłam. Więc będziemy z Perrie same, by później ogarnąć tą hołotę.  No nic. W końcu, jak to mówią co dwie głowy to nie jedna. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wolnym krokiem ruszyłam ku wyjściu, by przywitać zaproszonego gościa. Przed drzwiami stała średniej wysokości, urocza blondynka z przemiłym wyrazem twarzy - Perrie Edwards. Obdarowałam ją delikatnym uśmiechem i zaprosiłam do środka.
- Jestem Alex. – rzuciłam na odchodne i podałam dłoń dziewczynie. Ta ujęła ją i delikatnie potrząsnęła, chichocząc cicho.
- Cześć, Alex. Jestem Perrie. Jesteś dziewczyną Harry’ego, tak? Szczęściara. Styles to świetny chłopak. – mówiła jak najęta, wychwalając Harry’ego nad niebiosa. Reagowałam przytakiwaniem co jakiś czas i sztucznymi uśmiechami. Blondynka podeszła do Zayna, by przywitać się ze swoim chłopakiem. Uśmiechnęłam się szeroko widząc, jak wspólnie się przekomarzają. Było widać, że się kochają. Naprawdę. Nie udają niczego. Westchnęłam cicho i zdałam się na ledwie zauważalny uśmiech, skierowany w stronię Loczka i reszty.
- To co? Pijemy? – Liam uśmiechnął się zachęcająco. Czytałam, że jeszcze niedawno był inny. Kiedy był ze swoją byłą dziewczyną, Danielle, pilnował się. Nie pił tak dużo, nie imprezował i zawsze opiekował się wstawionymi członkami zespołu. A teraz to my z Perrie będziemy się z nim opiekować, ponieważ na tej libacji alkoholowej prawdopodobnie będzie chciał robić rzeczy, których nie robił wcześniej. Skinęliśmy wszyscy głowami i skierowaliśmy się na podwórko, bo wiadomo – siedem osób pijących bez opamiętania w domu… To mogłoby się źle skończyć zważywszy na to, że mimo, że z Perrie postanowiłyśmy pić mniej, wciąż będziemy pić. A picie, to picie. Ma wpływ na nas zawsze – w mniejszej, czy w większej ilości. Plus ja i moja cholernie słaba głowa…
Usiadłam na ławce pomiędzy Perrie i Harrym. Niall wpadł na pomysł, żeby rozpalić ognisko. Czemu nie? Podwórko duże, miejsce jest, łatwo uciec. Więc nikt nie protestował. Ujęliśmy w dłonie szklanki po same brzegi wypełnione piwem i wznieśliśmy toast za nasz kwitnący związek. Spojrzałam na Harry’ego, który co jakiś czas spoglądał na mnie, zmysłowo zagryzając dolną wargę i co jakiś czas oblizując usta. Speszyłam się, więc zaczęłam rozmawiać z Perrie.
- Jak ci się układa z Zaynem? – od razu ugryzłam się w język. Przecież widać, że mają ze sobą idealne relacje. Miłością bije od nich na kilometr. Dziewczyna niczym rozjuszona kotka spojrzała na Harry’ego, który natychmiast wstał i niewzruszony przesiadł się na ławkę naprzeciwko.
- Dobrze, ze pytasz. – dziewczyna westchnęła cicho. – Nie najlepiej. – zaraz, zaraz. Słucham? Przecież oni wyglądają tak, jakby przed chwilą wrócili z miesiąca miodowego. Niemożliwe, żeby ktoś tak perfekcyjnie udawał zakochanego. Technicznie niemożliwe. – Cały czas gdzieś wychodzi. Wraca, niosąc za sobą zapach damskich perfum. Wraca z szyją umazaną w szmince. Malinki zdobią jego ciało w miejscach… w których nie powinny się znaleźć. Zdradza mnie. – słysząc te słowa poczęłam ukłucie w sercu. Jak można zdradzać tak wspaniałą osobę, jak Perrie? Nie pytając blondynki o zdanie mocno ją przytuliłam. Po zaróżowionych policzkach zaczęły spływać jej słone łzy. Wtuliła się w moje ramię i zaczęła szlochać. – On myśli, że ja… - jęczała cicho przeraźliwym głosem. – Że ja nie wiem i, że… Ja nie umiem na niego patrzeć. Ale go kocham. I dlatego udaję. Nie chcę zniszczyć jego kariery ani reputacji. Chcę, żeby wszyscy myśleli, że w naszym związku układa się wprost idealnie. Okłamuję dla niego wszystkich. On nie zawsze taki był… Jeszcze do niedawna między nami było przecudownie. Do czasu. Nawet nie wiem, kiedy to się tak diametralnie zmieniło. Nie wiem, kiedy on się tak zmienił.
I uświadomiłam sobie w tamtej chwili, że od dziś będę robiła to, co Perrie. Będę udawała. Będę, bo… Bo kocham Harry’ego. I właśnie dziś, pijąc przy ognisku, rozmawiając otwarcie z dziewczyną Zayna Malika uświadomiłam to sobie. Dlaczego się zgodziłam udawać jego ukochaną? Bo nie chcę go zniszczyć. Nie chcę, żeby ludzie myśleli, że całuje się z przypadkowymi dziewczynami, chociaż tak właśnie było. Że przypadkowe dziewczyny śpią w jego koszulkach, w jego łóżku… Chociaż tak właśnie było. Kocham Harry’ego Stylesa i z całego serca pragnę jego szczęścia. Mocniej objęłam Perrie, szepcząc ledwie słyszalne „Dziękuję”.
_________________________________________________
PAM, PAM, PAM. 
Żebym nie zapomniała: pozdrawiam Wiki, Olę, Jakuba, Michała, wszystkich ze zjebanej grupy Roni. Jesteście wszyscy popierdoleni.
 Pozdrawiam Gabbie - idiotkę która kocha Zmierzch. ♥
POZDRAWIAM MASŁO! ♥
+ REKLAMA 
CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE, HEHS.
+ DOBIJECIE DO 10 OBSERWATORÓW?! 
Co do paranormalnego opowiada o 1D... Chyba go nie napiszę. Chyba, że jak skończę tego bloga i następnego, którego już mam... hehs.
 Następny będzie, jak będzie i już, hehs. Może o jeden więcej komentarz niż pod 5, pls? 

wtorek, 30 października 2012

[5] captivated in your smile.


- Strasznie słodko wyglądasz, śpiąc. - usłyszałam zachrypnięty głos. Delikatnie się uśmiechnęłam i przekręciłam się na drugi bok. Zaraz, zaraz. Z kim ja do cholery śpię? Otworzyłam oczy i rozejrzałam się z niepokojem stwierdzając, że nie jestem we własnym łóżku. Ani we własnym pokoju. Ani we własnym domu. Co gorsze, obok mnie nie leży moja ukochana maskotka, a chłopak. Żywy chłopak. Powoli, nie śpiesząc się obróciłam głowę.
- Harry! - krzyknęłam do zdezorientowanego chłopaka. Z całych sił próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Blog. Lottie. Kłótnia. Jedynie te trzy słowa zaświtały mi w głowie. Wódka. Tower Bridge. Telefon - kolejna seria dawała mi coraz więcej do rozumienia. Pokłóciłam się z moją przyjaciółką. O One Direction, oczywiście, jeśli dobrze pamiętam. Wyszłam z domu. Tower Bridge... Co mogłam tak robić? No tak. Wódka. Po pijaku zadzwoniłam do Hazzy. Puknęłam się w czoło, przez co chłopak uznał mnie prawdopodobnie za jeszcze większą idiotkę. Tylko... co ja robię w najpewniej jego łóżku, w samej koszulce i bieliźnie? W JEGO KOSZULCE. O nie... Czy między nami coś zaszło?
- Harry, przespałeś się ze mną? - spytałam prosto z mostu, a chłopak zaczął się krztusić ze śmiechu. O co mu chodziło? Normalne pytanie jak dla dziewczyny budzącej się w nieswoim łóżku, w nieswojej koszulce i z prawie jej obcym chłopakiem.
- Właściwie, to... - zaczął chłopak, powstrzymując się od kolejnego roześmiania się. - Ty chciałaś. - spojrzał na mnie, zabawnie poruszając brwiami. O nie, nie. Mogłam chcieć różnych rzeczy, ale w życiu nie chciałabym przespać się z Harrym. Ugh. Wywróciłam teatralnie oczami.
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się lekko. - A co takiego zrobiłam? - spytałam i ujrzałam iskierki w oczach Loczka. Harry zastanowił się chwilę, po czym usiadł na łóżku i spojrzał na mnie wyczekująco. Usiadłam w tej samej pozycji, delikatnie zagryzając wargę.
- Na przykład... Na przykład to. - Harreh ujął moją twarz w dłonie i przyciągnął delikatnie do siebie. Czułam, że moje serca zaraz eksploduje od nadmiaru uderzeń na sekundę. Chłopak musnął nieśmiało moje wargi swoimi ustami i jakby czekając na moją reakcję na chwilę przestał. - I wiesz, co jeszcze zrobiłaś? - wyszeptał wprost do mojego ucha, wypuszczając z ust ciepłe, przyjemne powietrze. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Pokręciłam głową dając znak, że nie mam pojęcia co jeszcze zrobiłam. i szczerze mówiąc, trochę się bałam co po pijaku mogłam robić w łóżku z Harrym Stylesem. Chłopak popchnął mnie na łóżko a w jego ruchach można było wyczuć nutkę pożądania. Nachylił się nade mną i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w zdecydowanie namiętniejszy. Harry zaczął bawić się ramiączkiem od mojego stanika. Zachichotałam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Niedoczekanie. – skwitowałam cicho, wybuchając nieohamowanym napadem śmiechu. .
- Jestem głodny. – wysapał Harreh, wzdychając bezradnie. Czy chłopakom trzeba we wszystkim pomagać?
- To sobie coś zrób. – wzruszyłam obojętnie ramionami, zabawnie poruszając brwiami.
- Nie. – reakcją chłopaka był kpiący śmiech.
- Czemu? – zmrużyłam powieki i przestałam się śmiać.
- Zjem ciebie. – Loczek pokręcił głową, trzęsąc włosami i zaczął delikatnie całować mnie w rękę. Niespodziewanie ją ugryzł. Widząc moją reakcję, dopowiedzał: – Mówiłem, że cię zjem!
Parsknęłam śmiechem i zepchnęłam z siebie chłopaka. Złapałam go za rękę wstałam z łóżka, ciągnąc go za sobą. Otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach co kilka sekund się odwracając, by zerknąć na Hazzę. Gdy byliśmy już na stabilnym gruncie Harreh przyciągnął mnie do siebie i cicho się zaśmiał. Chyba miał zamiar mnie pocałować, jednak przerwała mu cicha melodyjka połączona z wibracjami, które dało się usłyszeć ze stołu w salonie. Telefon. Jak zawsze w idealnym momencie. Chłopak zerknął na mnie przepraszająco i wywrócił oczami. Chwycił za komórkę i zdążyłam zobaczyć tylko imię dzwoniącego na wyświetlaczu. "Niall". Ładne imię. Takie... oryginalne. Przemyślenia przerwał mi oschły głos Harry'ego skierowany do słuchawki. 
- Cześć, Nialler. - zaczął cicho. - To coś ważnego, czy możemy porozmawiać później? Nie, nie jestem sam. Tak, trochę przeszkadzasz. Twitter? - zapytał z niedowierzaniem. - O czym ty pieprzysz, Horan? - zaśmiał się kpiąco i nie rozłączając się otworzył laptopa. - Kurwa... - wyszeptał ledwie słyszalnie i głośno przełknął ślinę, kończąc rozmowę. Zerknąl na mnie kątem oka i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nie, nie, nie... Miałam dość. W jednej chwili przestał się mną przejmować. Myślałam, że nie ma zamiaru mi powiedzieć, o co chodzi i zaraz wyprosi mnie ze swojego domu. Głupie, prawda? Obróciłam się i bezszelestnie przemknęłam przez schody i weszłam do pokoju, przymykając drzwi. Oparłam się o nie i zsunęłam się na podłogę, siadając z podkulonymi nogami. Usłyszałam ciche stukanie. Spojrzałam w górę i odsunęłam się, bardziej przysuwając się do łóżka. 
- Mogę już iść. - zapewniłam, zbierając z podłogi swoje rzeczy i zaczęłam zmierzać ku wyjściu. Na twarzy chłopaka malowało się przerażenie. 
- Nie idź. - zaprotestował stanowczo, ściskając moje ramię i wziął głęboki oddech. - Zostań. Zostań ze mną. Jesteś mi potrzebna. 
Interesujące, pomyślałam. Obróciłam się do chłopaka i obdarzyłam go promiennym uśmiechem. Harry zaśmiał się nerwowo i pokręcił głową. Usiadł na łóżku i przejechał wierzchem dłoni po miejscu obok dając mi znak, żebym zrobiła to samo. Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. 
- Słuchaaam? - spytałam przeciągle, chichocząc pod nosem. Zapadła przejmująca cisza. - Harry? 
- Myślę... - syknął Harold ozięble, głaszcząc mnie po głowie. Ok, ok... Nie będe już przerywać, pomyślałam. - Twitter. - dużo wyjaśniłeś, kochanieńki. - Trendy na Twitterze. - no, już lepiej. Wyciągnęłam telefon, ale Hazza momentalnie wyrwał mi go z ręki. - Nie, nie sprawdzaj sama. Skinęłam głową i podniosłam głowę, by spojrzeć w oczy Loczka. Powiedz mi, powiedz… - Albo sprawdź. – zawahał się. – Albo nie. Ja ci powiem.
- Streszczaj się, ładnie proszę. – uśmiechnęłam się lekko, a chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
- My. Ty i ja. Chłopak i dziewczyna. Pinkie i Harry. Rozumiesz, prawda? – skinęłam głową i przewróciłam teatralnie oczami. – Jesteśmy w trendach. Na Twitterze. – widząc  złość bijąca ode mnie Zielonooki zrobił przerwę. –  I nasze zdjęcia są… Właściwie, to wszędzie. Alex, przepraszam.
Parsknęłam śmiechem i wstałam z miejsca. Naprawdę myślał, że wybuchnę z rozpaczy przez jakieś głupie zdjęcia? Zwyczajna, chwilowa sensacja. Przejdzie. Ludzie zapomną. Ale do mojej głowy przyszła myśl. Głupia, nie wnosząca  prawie nic do sprawy myśl. Całowałam się z Harrym Stylesem. Zabrał mnie do domu, kiedy byłam kompletnie pijana na Tower Bridge. Prawie się z nim przespałam. O nie, nie, nie. Ludzie tak szybko o tym nie zapomną.
- Chciałbym, żebyś poudawała moją dziewczynę. 
_________________________________
Rozdział wyjątkowo szybko. Nowy pojawi się, jak tylko najdzie czas, ochota i wena - czyli jak zawsze. Ale troszkę komentarzy też mogłoby być... Więc jeśli to czytasz, to proszę zostaw chociaż parę słów. Bardzo lubię czytać komentarze. 

niedziela, 21 października 2012

[4] you protect me, no matter what.

- One Direction? - Lottie posłała mi kpiące spojrzenie i westchnęła, kręcąc głową. Chodziła w tę i z powrotem, cicho się śmiejąc. – Żartujesz, prawda? Sugerujesz mi, ze na tym twoim blogu goszczą członkowie jednego z najgorszych boysbandów w historii? Pinkie, przecież sama wiesz, co o nich myślę…  - mruczała moja przyjaciółka, a w jej głosie słychać było niedowierzanie. – Głupie chłopaczki, już dawno sodówka uderzyła im do głowy. Daj sobie z nimi spokój. – Charlotte przewróciła oczami i usiadła na oparciu od kanapy wpatrując się we mnie. Mnie, która od kilku minut słuchała jej wywodu, bezradnie siedząc na fotelu. – Daj spokój. – powtórzyła dosadniej, na co ja zareagowałam wzruszeniem ramionami. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że tak będzie.
- Ale Harry powiedział, że… - wzięłam głęboki oddech. - … że on i chłopcy mają jeszcze trochę wolnego czasu i, że… - jąkałam się, a mój język najprawdopodobniej się zaplatał. Spuściłam głowę i dokończyłam krótką wypowiedź na jednym wdechu. - że przez ten czas chciałby mnie lepiej poznać i zapoznać z resztą zespołu, że ten czas chciałby spędzić ze mną. On…
- Zamknij się, Alex. Wiem, o czym myślisz. Ale pomyśl sobie. On jest sławny, a cóż… ty nie. Ty piszesz tego jebanego bloga i uważasz się za nie wiadomo jaką… - moja przyjaciółka nie dokończyła, widząc łzy w kącikach moich oczu. Zagryzłam mocno dolną wargę i westchnęłam. – Pinkie, ja…  Ja nie chciałam, przepraszam cię… - szeptała Charlotte, podchodząc do mnie.
- Wspierałaś mnie! Lottie! Wspierałaś mnie, a teraz? A może boisz się, że Harry zabierze mnie tobie? A żebyś wiedziała. Myliłam się co do ciebie, Lottie. – warknęłam i obróciłam się. I nie obchodziło mnie już, że powinnam ze swojego domu wyprosić Charlotte, a sama z niego wychodzę. Nie liczyło się, że nie wzięłam ze sobą kompletnie nic, oprócz telefonu i drobnych. Wyszłam na podwórko, trzaskając głośno drzwiami. Szłam przed siebie, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Jak mogła tak powiedzieć? Jak mogła? Moja najlepsza przyjaciółka, przyjaciółka od zawsze. Teraz już wątpliwie. Co ja teraz zrobię? Nie chcę wracać do domu. Nie chcę być blisko tej zdradzieckiej szmaty. Zacisnęłam mocno powieki, dając upust łzom płynącym niepohamowanie z moich wilgotnych oczodołów.  Godzina dwudziesta. I nagle do mojej głowy przyszła myśl. Ostatni ratunek. Ostatnia szansa. Ja, Tower Bridge i butelka wódki.
To wydawało mi się idealnym pomysłem. Szybkimi krokami podążałam ku miejscu, w którym chciałam...  No właśnie. Nie wiem, do końca, czego chciałam.  Zabić się? Nie, ta sytuacja nie jest tego warta. Upić się. Tak. Wypić całą butelkę wódki, usiąść na Tower Bridge i porozmyślać nad tą cała sprawą.  Chciałam tego, z całego serca. Przypływ złych emocji zadziałał bardzo negatywnie na moje samopoczucie i samoocenę. W moim mniemaniu, byłam niczym. Nie liczył się mój blog, nie liczyła się już moja rozpoznawalność. Nie liczyło się już nic. Trzymając w dłoni trunek zaśmiałam się gardłowo. Powoli, aczkolwiek dałam radę opróżnić butelkę w całkiem krótkim czasie. Obraz przed moimi oczami był na tyle zamglony, że ledwo mogłam wstać. Stając na… w miarę równe nogi usiadłam na barierze dzielącej mnie od kilkuset metrów w dół.  I zrobiłam jedyną rzecz, która przyszła mi do głowy. Z kieszeni wyciągnęłam telefon. Harry, Harry… Jest. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i wsłuchałam się w głośne, kilkusekundowe sygnały.  
- Słucham? – usłyszałam zachrypnięty glos, a w mojej głowie zapanował mętlik. Po co właściwie to zrobiłam? O czym niby chciałam z nim rozmawiać? – Słucham?! – powtórzył Harreh głośniej.
- Przyjdź na Tower Bridge. Szybko. – wydusiłam z siebie to, co mogłam i rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź Loczka. Zeszłam z barierki, usiadłam na chłodnym asfalcie i podkuliłam kolana pod brodę. Już po kilku minutach w oddali ujrzałam lokowaną czuprynę. - Harry! – wrzasnęłam przeszczęśliwa z widoku mojego przyjaciela i parsknęłam śmiechem.  Chłopak ukucnął i podniósł rzuconą przeze mnie na chodnik pustą butelkę. Podbiegł do mnie i zaczął wrzeszczeć.
 - Jesteś pijana, idiotko! – krzyknął, ujmując moją twarz w dłonie. – Dlaczego? Dlaczego wypiłaś butelkę wódki?
- Nie pytaj. Usiądź ze mną. Popatrz, jak tu pięknie… - przeciągnęłam, uśmiechając się od ucha do ucha. W ogóle nie zabolało mnie to, że Harry nazwał mnie idiotką. Pociągnęłam go za rękę i zmusiłam do zajęcia miejsca obok mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu i popatrzyłam w niebo. – Spójrz, o tam. To będzie nasza gwiazda, dobrzeee? – spytałam, przeraźliwie kaszląc.
- Dobrze, dobrze. Musisz teraz iść ze mną. – Harry, wstał, ciągnąc mnie za sobą. Spojrzałam na niego pytająco. – Idziemy do mnie. – zagryzłam wargę i poruszyłam brwiami.
- Nie mam nic przeciwko. – zaśmiałam się cicho.  
- Jak tu pięknie… - przekrzywiłam głowę, wchodząc do domu Harry’ego. Zrobiłam kilka piruetów, śmiejąc się głośno i rozejrzałam się.
- Będziesz u mnie spać. – oznajmił Harry, łapiąc mnie za rękę. Nie pozwolił mi dojść do słowa.  Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Hazza obrócił się tyłem do mnie i zaczął grzebać w szafie. Wyciągnął z niej jakiś przeogromny, błękitny t-shirt i rzucił mi go. – Nie mam dla ciebie spodenek, wybacz. 
- I co ja z nią mam zrooooobić? – zachichotałam. Chłopak westchnął, usiadł naprzeciwko mnie na łóżku i zaczął zdejmować mi bluzkę. – Co ty robisz? – spytałam, nie przestając cicho się śmiać.
- Przebieram cię. – odparł Harry spokojnie. Zerknęłam na niego i nasze zagubione spojrzenia się spotkały. Harold delikatnie się zarumienił. Urocze. Zagryzłam wargę i nie zastanawiając się dłużej przybliżyłam się do niego i wpiłam w usta chłopaka, wplatając dłoń w jego bujne loki. Popchnęłam go na łóżko i położyłam się na nim nie przerywając namiętnego pocałunku. – Nie, Pinkie… - wysapał Hazza. – My nie możemy . – wyszeptał. – Nie teraz. Jesteś pijana. Nie chcę cię wykorzystać.
- Nie wykorzystujesz. – uśmiechnęłam się i wstałam. Pozwoliłam, żeby chłopak założył mi koszulkę. – Masz jakąś ulubioną stronę łóżka, czy coś?
- Właściwie, to śpię na środku. – chłopak podrapał się po głowie, widocznie zakłopotany.
- Właściwie, to ja też. – poszerzyłam uśmiech i wydęłam dolną wargę. – Wygląda na to, że musimy się jakoś oboje położyć na środku.
- Na to wygląda. – zawtórował mi Harry i wszedł do łazienki. Po kilku minutach wrócił do mnie. Jego czupryna była uroczo napuszona. Położył się na łóżku. – Chodź do mnie. – szepnął i zamruczał, co przyprawiło mnie o dreszcze. Wgramoliłam się pod kołdrę i położyłam się obok Loczka, kładąc głowę na jego torsie.
- Dobranoc, Harreh. – powiedziałam cicho, zerkając na niego.
- Dobranoc, Pinkie. – odparł Harry, całując mnie we włosy. Czułam się przy tym chłopaku najbezpieczniej na świecie. 
____________________________________________________________________
Powróciłaaam! Ten rozdział nawet mi się podoba, a to rzadkość. Mam do was taką mała prośbę. czy moflibyście zostać obserwatorami tego bloga, jeli go czytacie? Byłoby mi niezmiernie miło. 
Dziękuję za 18 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, jesteście po prostu niemożliwi! Kocham was. Teraz też oczekuję coś około tego. Następny, piąty rozdział ukaże się jak tylko będę miała wenę, czas i chęci do pisania.    Chciałam wam jeszcze polecić dwa niesamowite blogi. 
W tym się po prostu zakochałam od pierwszego rozdziału. Szablon miły dla oka, a rozdziały jakby same się czytają. PO-LE-CAM! 
Pomyślcie, lekcje aktorstwa z naszymi chłopcami? Podjęła się tego osiemnastoletnia Christine, która chce nauczyć boysband grać. Nie brakuje też wredoty, którą jest Claudia, przyjaciółka Christie. Uwielbiany przeze mnie blog i autorka - po prostu kocham.