Rozchyliłam powieki, przeklinając pod nosem i starając
przypomnieć sobie szczegóły ostatniego dnia i… nocy? Przecież coś musiało się
wydarzyć, skoro śpię na kanapie w salonie, a nie z Harrym. Powoli wszystko
zaczęło się układać. Ja, Niall, Harry, Gala, krzyki, kłótnia, próba naprawienia
tego wszystkiego. Już rozumiem. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej,
rozglądając się po pomieszczeniu. W całym salonie roznosił się zapach świeżych tostów
i kawy. Przeciągnęłam się i wstałam z kanapy, nucąc coś pod nosem. Ruszyłam w
stronę kuchni pełna obaw. Co, jeśli czegoś nie zapamiętałam? Najważniejszego
szczegółu? Wzruszyłam delikatnie ramionami i jak najciszej, na palcach
zbliżyłam się do drzwi kuchennych by sprawdzić, kto jest w środku. Jednakże,
mój plan pozostania niezauważoną legł w gruzach, gdy przewróciłam się na środku
salonu o niezidentyfikowany przedmiot pozostawiony przez kogoś i wywołując przy
tym bardzo głośny huk. Zaklęłam pod nosem i wstałam z podłogi, masując obolałe
miejsce. W jednej chwili z kuchni
wyłoniła się lokata czupryna, śmiejąca się. Harry wyglądał na odmienionego. Wręcz
emanowało od niego zaraźliwe szczęście.
- Cześć, Pinkie. Jeszcze raz przepraszam. Głupio wyszło, że
tak na Ciebie krzyczałem. Już nie będę, naprawdę. Nie chcę, żeby to wyglądało
na takie udawane. – mówił chłopak, pałaszując swoje śniadanie. No tak, ale
swojej „dziewczynie” to nie łaska dać…
- To JEST udawane, Styles. – odparłam oschle, okazując mu
jak największą ignorancję. W jednej chwili, kiedy mnie przeprosił przypomniałam
sobie wszystko. Nie możesz mu teraz wybaczyć, Alex, jest dupkiem. Zmrużyłam
oczy i obróciłam się na pięcie, mrucząc coś w stylu „Pieprzony egoista”. Bo przecież
jest egoistą. Zależy mu tylko na swoim szczęściu. „To nie może wyglądać na
udawane” – co to ma być? To ja go prosiłam, żeby udawał mojego chłopaka, a
potem zaczęłam się kłócić? Nie. Oczywiście, że nie. Zaśmiałam się kpiąco,
mijając się z Zaynem w drzwiach. Już miałam powiedzieć „cześć” gdy
przypomniałam sobie, że ten chłopak zdradza Perrie. Wciąż. I nieważne, jaką
osobą stała się Pezz. Nikt nie zasługuje na zdradę. Prychnęłam, gdy chłopak
znalazł się w odpowiedniej odległości ode mnie. Minęliśmy się bez słowa. Na
schodach zauważyłam Louisa. Obdarzyłam go szczerym uśmiechem, na co
odpowiedział cichym „Hej, Pinks.”, coś było z tym chłopakiem nie tak.
Wzruszyłam ramionami i powitałam go. Zapukałam do jedynych drzwi, do których
mogłabym zmierzać w tej sytuacji.
- Niall, jesteś tam? – przyłożyłam ucho do dębowego drewna,
chcąc usłyszeć, co się dzieje w pokoju. Wzruszyłam obojętnie ramionami i
otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się. Irlandczyka nie było w środku. Jednak dało
się słyszeć go pod prysznicem. Zachichotałam cicho, siadając na łóżku. Nie
musiałam długo czekać. Dźwięk wody obijającej się o ciało mojego przyjaciela po
kilku minutach ustał. Usłyszałam, jak Niall otwiera drzwi od łazienki i
wychodzi na zewnątrz, z zamkniętymi oczami wciąż coś nucąc. Kompletnie nagi. O,
kurwa.
- Niall? – powiedziałam cicho, zamykając oczy. Chłopak
widocznie nie usłyszał – Niall, kurwa, załóż coś na siebie! – krzyknęłam
dosadniej, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Kurczę, Pinkie, przepraszam cię. – szepnął zaczerwieniony
chłopak, w pośpiechu zarzucając na swoje biodra jakiś najbliżej leżący ręcznik.
– Nie spodziewałem się Ciebie i wiesz, tak jakoś wyszło. – Blondyn zaśmiał się
nerwowo. – Nie wierzę, że widziałaś… - szepnął bardziej do siebie, niż do mnie.
- Nie widziałam. – zapewniłam, unosząc ręce w geście
obronnym. – Prawie. – mruknęłam z rezygnacją, nie wytrzymując i wybuchając
śmiechem. – Nic się nie stało. – nie mogłam oderwać wzroku od ciała chłopaka
stojącego przede mną. Wstałam i podrapałam się po głowie, zdezorientowana. – To
ja może już pójdę. – mruknęłam, zwracając się w stronę drzwi.
- Żartujesz?! Nie pozwolę ci wyjść po… Tym co zobaczyłaś.
Serio, ej, przepraszam. – rumieniec nie zszedł ani na chwilę z jego twarzy, a
ja czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie. Zaśmiałam się i machnęłam
ręką na to, że widziałam nago mojego przyjaciela, ale mojego udawanego chłopaka już
nie. Właściwie, to wczoraj chyba miała okazję. Chłopak usiadł na łóżku i
uśmiechnął się zachęcająco. – No nie wiem, przecież wciąż masz na sobie tylko
ręcznik. – zaakcentowałam przedostatnie słowo, jednak nie zwrócił na to uwagi.
Ku mojemu zdziwieniu, w tej chwili zrobiłam się bardzo śmiała. Usiadłam na
kolanach Niall’a i położyłam głowę na jego ramieniu. – Uwielbiam Cię, Niall. –
wyszeptałam wprost do jego ucha i poczułam, jak dreszcze przechodzą przez jego
ciało.
- Przestań tak robić. – zaprotestował chłopak i pokręcił
głową. – Nie możemy. Jesteś dziewczyną Harry’ego. Ostatnio trochę się kłócicie,
to fakt. Nawet bardzo… Ale nieważne. Kochacie się nawzajem. I to się liczy.
Jesteście dla siebie stworzeni! – zapewniał mnie Niall chociaż nie dopuszczałam
do siebie myśli, że to może być prawda. Ten chłopak był… Był dla mnie
niezrozumiały. Harry Zagadka Styles. Zaśmiałam się, reagując na nową ksywkę
nadaną Lokatemu.
- Jesteśmy przyjaciółmi, Niall. Nie robię z Tobą nic, czego
nie robią przyjaciele. Nie histeryzuj, kochanie. – ucałowałam nos Blondyna, na
co ten odpowiedział buziakiem w policzek. Obróciłam się tak, że chłopak
pocałował mnie w usta. Nie miałam bladego pojęcia, dlaczego ja to kurwa robiłam. Przecież
kocham Harry’ego… Ale pragnęłam pocałunku z Niallem. Nie miałam serca go
odepchnąć wówczas, kiedy Blondyn całował mnie coraz zachłanniej. Przecież przed
chwilą sam mówił, że jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Uśmiechnęłam się przez
pocałunek. Nie wierzyłam, że to prawda. Ta chwila była idealna. Obróciłam się i
usiadłam na Horanie okrakiem, kiedy on ukradkiem wślizgnął dłoń pod moją
bluzkę. Opamiętaj się, Alex, zanim będzie za późno… Ręcznik zsuwał się
chłopakowi z bioder pod wpływem naszego kręcenia się na łóżku. Przygryzłam
delikatnie wargę Irlandczyka, na co on wplótł swoją dłoń w moje włosy. – Niall…
- mruczałam. – Nie wiedziałam, że z ciebie taka bestia. – zachichotałam, a
chłopak obrócił się tak, że teraz to on leżał na mnie. Dominował. Jego ciepłe,
wilgotne wargi raz po raz muskały moją szyję, a dłonie błądziły po moim
brzuchu, ramionach i obojczykach. Wsunęłam język do ust chłopaka i
przekrzywiłam głowę o jakieś trzydzieści stopni. Czułam, jak nasze oddechy
przyspieszają. Niall działał na mnie inaczej niż wszyscy. Był czuły, delikatny,
nie nalegał na nic. Nie był wulgarny. Zdawał się tylko bezbronnym, blond
Irlandczykiem. Bestia objawiała się w nim prawdopodobnie dopiero w łóżku.
Uwielbiałam to, jaki był. Nic, naprawdę nic nie mogło mnie w tej sytuacji
odciągnąć od tego chłopaka. Poza… Nim samym.
- Pinkie, przestańmy. – Niall miał rację. Zawsze miał rację.
To zabawne, że chłopak w takiej sytuacji potrafi zachować świadomość wówczas,
kiedy ja już powoli ją traciłam.
- Przepraszam, poniosło mnie. – wydukałam cicho, kręcąc
głową.
- Oboje nas poniosło. Ale to nie zaszło za daleko. Na
szczęście. – chłopak odgarnął trzęsącą się dłonią włosy z mojego policzka i
wstał ze mnie, poprawiając ręcznik.
- Niall? – mruknęłam cicho.
- Słucham, Alex?
- Nigdy już nic między nami nie zajdzie. Prawda?
Chłopak milczał.
___________________________________________________
PAMPAMPAM. Jest 8! Trochę długo czekaliście, dzięki za te 19 komentarzy. Dzięki, że jesteście.
OK. Był moment Niall + Alex. I co myślicie? Halex, czy Niallex? W którym teamie jesteście? Napiszcie w komentarzach. Haha. Lubię ten rozdział, łatwo się go pisało.